Po pierwsze jeśli chodzi o kwatery to już na pierwszy rzut oka widać że w zasadzie większość była budowana od 1936r do 1943r. Tu nam Dolny Śląsk wypada z zestawienia gdyż okazuje się jak wynika z wszelkich sporządzonych do dzisiaj opracowań był to teren " całkowicie zapomniany".
Nie ujęty w żadnych planach militarnych o którym sobie "przypomniano" dopiero po nalotach.
Ale spójrzmy na pewne powojenne zeznania :
" Po apelu byliśmy doprowadzone do
wagonów i wywieziono nas do Torgau. Stało się to około 26
października. Jechaliśmy trzy dni eskortowani przez żołnierzy SS
bez wody, słomy, ani pokrowców. Mieszkaliśmy w trochę
lepszych warunkach w Torgau. Mamy łyżkę, miskę, kubek, nóż,
ręcznik i mydło. Każdy miał własne łóżko na dwa koce,
a były też ładne łazienki. Czułyśmy się jak królowe.
Mieliśmy dzień wolny na odpoczynek i już wydawało się, że to
dar nieba. Dzień później,.... musimy używać białych rękawiczek do
pracy. Pracowaliśmy dla fabryki amunicji . Zakład
był pełen różnych gazów, w konsekwencji nasze usta
i paznokcie stały się niebieskie. Ciągle mieliśmy straszny ból
głowy."
Mamy tu wyraźne podobieństwo do fabryki amunicyjnej w Ludwikowicach.
Popatrzmy na inne zeznania :
".....przyjechałyśmy do Portá . Tu
pracowałyśmy w fabryce, która została zbudowana głęboko
we wnętrzu góry , około 8 pięter w głąb wzgórza .
W fabryce zostały umieszczone różne cenne maszyny. Tu
pracowaliśmy w ich fabryce. Praca była taka sama jak w poprzednim
zakładzie."
" Porta .....pracowałam tu przez dwa tygodnie, w
podziemiach kopalni , szłyśmy sześć pięter w dół do
podziemi kopalni – zupełnie nie było powietrza, pracowałyśmy po
12 godzin dziennie, jeden tydzień na nocną zmianę, drugi tydzień
na dzienną zmianę. Dziennie szliśmy godzinę do miejsca pracy ,
droga była kamienista,"
" Tak przybyliśmy do Porta gdzie
pracowałyśmy w podziemnej fabryce, następnie w fabryce
produkowałyśmy lampy radiowe. To było straszne miejsce. Szliśmy
przez górę i w dół do fabryki , a jak tam
przyszliśmy, byliśmy już zmęczeni i nie było czym oddychać.
Fabryka była zupełnie nowa i fabrycznie czysta tylko ani
trochę powietrza tu nie było. Niemieccy pracownicy i
aryjczycy poza kilkoma majstrami, tu nie pracowali, ale i tak zawsze
byli wymieniani. Po powrocie do obozu w nocy, chwialiśmy się od
świeżego powietrza."
" Po 6 dniach dotarłyśmy do Porta
Westphalica. Stało się to w dniu 3-03-45.
.....Pracowałyśmy we wnętrzu góry
w fabryce podobnej do tej Telefunkena w Reichenbach. Fabryka była
pod szczytem, w miejscu całkowicie odpornym na bomby. Cała fabryka
była bardzo interesująca wejście było jak do kolejowej jaskini, w
każdym rozebranym kamiennym urwisku góry zostało umieszczone
miejsce pracy i tam też były pomieszczenia produkcyjne w
szczelinach skał. Cały kompleks był 7 pięter w głąb góry
Większość maszyn była Philipsa , co powodowało, że ludzie
pracujący z nami byli zadowoleni. Moja praca polegała na tym, że
poszłam na miejsce pracy , siedzieliśmy 1 godzinę, podczas gdy w
zasadzie nie robiłyśmy nic tylko rozmawiałyśmy. Nie mieli już
surowca do produkcji. Brygadziści kazali nam udawać, że pracujemy."
" ...Prace odbywały się również na
trzy zmiany, zmiana nocna mieszkała w fabryce. Bardzo młode
dziewczęta dniami i nocami były pod ziemią, nie wiedziałyśmy,
kiedy jest dzień, a kiedy jest noc. Były bardzo naiwne , w wieku
14-17 lat dziewczynki, były bardzo dumne z faktu, że były w
najlepszym w Niemczech obozie pracy. Było interesujące, że rękawy
ubrań były w różnych kolorach i zostały na nich namalowane
żółte krzyże. Pracowali z nami Holendrzy, Belgowie i
Francuzi ( Aryjczycy )... Przy przyjęciu do pracy był sprawdzany
wzrok i zdolności manualne, pracownicy byli kierowani do pracy
zgodnie z wynikami testu."
"….Następnego dnia poszłyśmy już
do pracy, pracowałyśmy na siódmym piętrze pod ziemią w
fabryce lamp radiowych Hammerwerke, aby przejść do fabryki,
odległej o 3 km od obozu, musiałyśmy przejść przez dużą górę.
Tam pracowałyśmy przez 4 tygodnie, a następnie wywieźli nas do
Fallersleben."
Jakoś tak wygląda że niektóre fabryki były wybudowane na bazie kopalni , teraz można się pośmiać z 8 lewela lub 9 podziemnego lewela , których według niektórych nie było , ponieważ Dolny Śląsk nie miał kopalni i Niemcy nigdy zapewne nie wpadli na taki pomysł jak w Porta .
Tym się właśnie różni Dolny Śląsk od innych rejonów Niemieckich że tam byli cwani a tu całkiem głupi :). A w ogóle to nawet nie wiedzieli że taki rejon ich kraju istnieje, i że mają tu stare i nowe kopalnie :). Niektórzy tego nawet nie wiedzą do dzisiaj :).
Wrócimy kiedyś do zeznań nielicznych świadków drugo- wojennych wydarzeń z Wałbrzycha i okolic. Na dniach weszliśmy właśnie w posiadanie pewnych informacji powojennych świadków pracujących dla Rosjan na Świętoszowie, boją się mówić do dzisiaj twierdząc że "czarna łapa" ma tą " czarną łapę" bardzo długą.
Jak widać powyżej miała długą łapę, aż po powojenne wykopki w Egipcie pod piramidami.Lecz już z tego co powiedzieli wynika, że to czego nie ma jest do dzisiaj.
No i gdzie tutaj miejsce na tranzystory, lasery i w ogóle kosmiczne technologie, o których pisał m.in. płk Corso et consortes? Jedno jest pewne - w tych kompleksach produkowano amunicję, broń i inne zabawki - w tym także takie radioaktywne. Nieprzypadkowo Niemcy budowali dziwne budowle w miejscach, w których znajdowały się rudy uranowe...
OdpowiedzUsuńRobiono jak się dowiadujemy różne rzeczy bo też am Wehrmacht potrzebował różności więc mnie to nie dziwi,więcej,tego rodzaju zeznania są najcenniejsze jeśli są w miarę wiarygodne.Wiadomo,nikt po dziesięcioleciach nie pamięta różnych szczegółów jednak podstawy informacji,ogólny zarys,oraz trauma jako przeżywano wryła się w pamięć i tam pozostała.Skoro świadek kobieta tak twierdziła to jej oczy widziały to co wspomina.
OdpowiedzUsuńKopalnia anhydrytu czy soli, a kopalnia węgla w Wałbrzychu to dwa różne światy. Kto czołgał się kiedykolwiek chodnikiem ścianowym na Thorezie, z gardłem poparzonym od aparatu ucieczkowego - ten wie.
OdpowiedzUsuńNp.co wie ? i jak różne są te światy ?
UsuńDla tych co nigdy nie byli w kopalniach wałbrzyskich - kopalnie węgla to: ciasne wyrobiska, niestabilny górotwór, zagrożenie wyrzutami dwutlenku węgla, zagrożenie wybuchami metanu. Teraz eksperyment myślowy - jak powinna wyglądać instalacja elektryczna oraz wszelkie urządzenia w przypadku zagrożenia metanowego?
UsuńCzy szanowny pan był kiedykolwiek na dole , czy zna to tylko z opowieści?
UsuńCzy widział pan kiedykolwiek główne chodniki transportowe, warsztaty i remizy oraz przekopy kierunkowe ? Ich przekroje i obudowę Czy widział pan kiedykolwiek przebudowę takiego chodnika? Czy widział pan przekopy polowe i chodniki badawcze w węglu , wybite kilka lat wcześniej przez PRG, przed rozpoczęciem eksploatacji poziomu i czy były one pozaciskane?
Podejrzewam że nie.
Ciśnie tam gdzie jest prowadzona eksploatacja ( ściany , chodniki pod i nadścianowe) , szczególnie w pokładach odprężających ( tych które są wybierane jako pierwsze na danym poziomie). Nie będę tutaj się rozwodził nad teorią sklepienia ciśnień (kto chce znajdzie to sobie w necie) , ale generalnie zasada jest taka,że nie znaczenia czego jest to kopalnia , jeżeli nie prowadzimy w pobliżu eksploatacji to po pewnym czasie ciśnienie górotwor się stabilizuje i nie ma wpływu na przekrój wyrobiska. Dlatego główne chodniki lub warsztaty są często w obudowie betonowej ,lub nierzadko bez obudowy.
Na polu Słupiec KWK Nowa Ruda główny przekop transportowy na poz.7 (-270) , miał dł. ok .2 km., przekrój hal na Włodarzu lub Osówce, był całkowicie pozbawiony obudowy i użytkowany przez ok 25 lat.
Zagrożenie metanowe oraz wyrzutami gazów i skał w chodnikach kamiennych nie występuje . Dotyczy ono wyłącznie wyrobisk węglowych.
Instalacja elektryczna w polu metanowym wygląda identycznie jak w polu niemetanowym. Jest wprowadzony większy rygor co do hermetyczności i zabezpieczeń przeciwiskrowych , oraz czujniki odcinające prąd w polu , w razie przekroczenia dopuszczalnego stężenia gazu. Dodatkowo urządzenia w przodkach napędzane są pneumatycznie.
Bardzo inspirujący artykuł. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń