Parę osób mailowo pyta jak to z tymi skarbami naprawdę jest, ano tak na prawdę to każdy ogarnięty na takie pytanie szczerze nie odpowie :-).
Skarbem jest wszystko co się znajdzie, nawet stara aluminiowa złotówka :).
Znaleźć można wszystko od starej porcelany i guzików po śmierć, jak to pokazuje przed paru laty przypadek dwóch dzieciaków którzy znaleźli dobrze zachowaną drewnianą minę pudełkową :(. Tak że uważać trzeba gdzie się kopie, jak się kopie i co się kopie.
Pytanie było też takie, jak to z tymi poszukiwaczami jest ?, ano są tacy co zajmują się tym zawodowo i hobbystycznie.
Ja jako hobbysta bawię się z zaufaną grupą ludzi i generalnie nic wartościowego nie znajduję :). Używamy różnych wykrywaczy od monetkowych dynamicznych kosiarek, statyka, głębszego dynamika po dwu boxa.
Od lat kolebię się z analogowym statykiem, z którego efektów jestem niezmiernie zadowolony, tym bardziej że ma 5-cio stopniową dyskryminację.
Jako konserwa- tysta lubię stroić do gruntu, kręcić archaicznymi gałkami, i z mądrą miną udawać że się na tym znam :), czym niezmiernie wzbudzam podziw przygodnych gapiów ;-).
Zalet ten mamut ma sporo, począwszy od wbudowanego akumulatora po głębokości na jakiej szuka, oraz ciężaru po którym jak wezmę jakąś nowoczesną kosiarkę to stwierdzam nagle, że na ziemi nie ma wcale grawitacji :-). Ale jak by nie patrzeć, jak już strzelę "Grubą Bertę" to kopania sporo :).
Osobiście preferuję sprawdzanie małego terenu i poszukiwania w jednym określonym miejscu, to jest moje założenie, nie raz się przekonałem że wracając w to samo miejsce zawsze coś wyjdzie, a to grunt jest wilgotny, lecz za dwa trzy tygodnie jest bardziej suchy, więc zasięg wykrywki się zmienia.
Szukać można wszędzie byle z dala od terenów archeo, więc warto wiedzieć gdzie one się znajdują.
Nie prawdą jest, że nie wolno szukać z wykrywaczem bez jakiejś wydumanej zgody konserwatora , zgoda konserwatora dotyczy jedynie ściśle określonych terenów o czym mówi ustawa. Poza określonymi w ustawie terenami można sobie poszukiwać i kopać.
Oczywiście jest to uzależnione od zgody właściciela terenu, wiadomo że my też byśmy nie chcieli aby ktoś nam kopał dziury w naszym prywatnym ogródku, czy rozbijał posadzkę w naszej stodole lub garażu. Więc trzeba uzyskać zgodę właściciela lub zarządcy. O ile leśniczy jest dobrym człowiekiem ponieważ żyje w zgodzie z naturą, i to go uodparnia na wszelką medialną głupotę, o tyle straż leśna jest bardziej zindoktrynowana ideowo, ale i oni nieraz są normalni. Leśniczego zawsze się znajdzie i jak do niego pójdzie po zgodę oraz normalnie pogada to na bank zezwoli.
Z polami jest gorzej, bo nie wiadomo co do kogo należy, ale i w tym wypadku nie ma tragedii jeśli nie zachowujemy się jak dzikusy lecz ludzie traktujący ten teren jak by był naszym własnym...czyli zakopujemy dziury, wycinamy trawę jak należy i wkładamy ją w to samo miejsce ukorzenieniem w dół ,tak że śladu nie ma.......nie jak dzicz , raz z buta i dalej. Jak wszystko jest jak należy, to nawet gdy na nas zaszarżuje traktorem wnerwiony właściciel .... padamy grzecznie na kolana , wyciągamy podarki i prezenty :-).... podarki i prezenty czynią cuda, a jeśli w pobliżu nie ma zniszczeń i księżycowego krajobrazu to właściciel za 5 minut jest waszym najlepszym kumplem w poszukiwaniach, On to zna wszystkie dziadkowe opowieści i nowinki, o których byście nie usłyszeli w TV. A po za tym, jak każdy normalny facet od dziecka fascynują go skarby :).
Tak to z tymi poszukiwaniami bywa, sezon się powoli zaczyna ciepłe fronty nadchodzą, ziemia nie za bardzo przemarzła , więc do dzieła poszukiwacze skarbów :) choć jak wiadomo ten nasz właściwy skarb znajduje się zawsze metr obok miejsca gdzie kopiemy :).
Hmm...metr od miejsca gdzie kopiemy, albo od miejsca gdzie nieraz praktycznie nie robimy nic, lub wykonujemy czynność prozaiczną ;) Miałem kiedyś taką przygodę, kiedy poszedłem lać w krzaki przy Wrocku- Nadodrze. Leje, kiwam się a tu pod nogami coś się świeci. Ruszam butem a tam ukazuje się zgrabne skrzydełko. Co się okazało, wykopałem sporej wielkości (rozpiętość skrzydeł 20cm) gabinetowego orła z mosiądzu! Ot taki skarbik:) Parę tygodni później mój kumpel poszukiwacz spędził w tym miejscu pół dnia, ale jego plon poszukiwań stanowiło jedynie zjedzone przez rdze poniemieckie dłutko z sygnaturą :)
OdpowiedzUsuńMedart wstydź się, toż to było typowe olewnictwo zabytków :-).
OdpowiedzUsuńW podobny sposób znalazłem klamrę SA koło Zbąszynia.
OdpowiedzUsuńJak pewnie wszyscy doskonale już wiedzą już niebawem rusza w teren grupa p.Mirosława Figla by złoty pociąg wydobyć,już niemal prawnie są stowarzyszeniem co ma im dać osobowość prawną tak zwaną i ma być łatwiej ponoć dzięki temu.Zobaczymy czy coś z tego wyniknie a plany mają potężne! Ja tam wszystkim życzę powodzenia,niech im się wiedzie w poszukiwaniach i odkryciach.
OdpowiedzUsuńI co wynikło ??, minął rok i lipa.
Usuń