Ktoś to skomentuje? Trzy skrzynie z dokumentami załogi obozowej Auschwitz po dziesiątkach lat w ziemi, ujrzały niedawno światło dzienne. Znaleziska w okolicach Przełęczy Kowarskiej na Dolnym Śląsku dokonali poszukiwacze z Niemiec, korzystając w znacznym stopniu z pomocy Polaka - znanego w tej okolicy eksploratora - Mieczysława Bojki. Mężczyzna przyznaje, że dwaj znani mu niemieccy poszukiwacze z okolic Schwarzwaldu poprosili go o pomoc w odnalezieniu skrzyń. Jak twierdzi, posiadali bardzo precyzyjne dane na temat korytarza zasypanego w 1945 roku, w którym miały się one znajdować. Potrzebowali koparki. Za pomoc Bojko otrzymał 5 tysięcy euro i kilka map z zaznaczonymi nieznanymi szerzej tunelami w okolicach Miedzianki. http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/pomogl-niemcom-wywiezc-z-polski-dokumenty-ss-za-euro-i-mapy,197564.html
Smacznego jajka. To był "bojko-pisarz", potem miał jakieś nieprzyjemności z tego powodu, ale swoją książkę "wytrawnego poszukiwacza skrzynek" zareklamował odpowiednio.
O tzw."Szczelinie Jeleniogórskiej" tez pisał i mówił wiele,powołuje się na niego w swojej książce K.Krzyżanowski. Mała wiarygodność,delikatnie i tak powiedziane.
Bo to są książki gdzie jeden pismak powołuje się na innego pismaka i tak powstają legendy. Potem ten co się powołuje na tego co widział, obala mit szczeliny i pisze, że ten co widział nie mógł widzieć, ale sam już za rok z grupą GMO;) jedzie jej szukać. To jest niekończąca się opowieść i na pewno będzie ciąg dalszy.
Dlaczego większość, o ile nie wszyscy tzw. znani "Odkrywcy" ciągle gonią króliczka... Rozumiem , że znalezienie "króliczka" przynosi chwilowy splendor, a gonienie go przez lata zapewnia wikt i opierunek, a wiele osób zrobiło sobie z tej gonitwy sposób na wygodne życie, ale do cholery ile można...
Prawda jest też taka, że łatwiej nadstawiać uszy i potem pisać na tej kanwie kocopoły by z tego żyć, niż coś wykopać. No i bezpieczniej, bo za pisanie bzdur nie ma konsekwencji prawnych, a im większa bzdura tym trudniej ją zweryfikować. Najlepiej jak taka bzdura ulokowana jest 30 metrów pod ziemią w górach. Wtedy można sobie robić o niej prelekcje, jeździć po niej georadarem i pisać książki do woli, zapraszać autorytety i występować w telewizji. Latami. do wyeksploatowania tematu, dopóki nie podrośnie nowe chłonne pokolenie chcące tych dyrdymałów słuchać. Wtedy odgrzewa się kotleta. Ci co cokolwiek znaleźli mają jedną zasadę - nigdy o tym nie mówili.
No to jeszcze raz:Wszystkim czytelnikom życzę SPOKOJNYCH i RADOSNYCH Świąt Wielkiej Nocy.
OdpowiedzUsuńI wzajemnie, i alleluja. ;) i do przodu ;)
OdpowiedzUsuńWzajemnie i wszystkiego najlepszego w te Święta!
OdpowiedzUsuńNajlepszych świąt i miłych chwil z bliskimi... :-)
OdpowiedzUsuńKtoś to skomentuje?
OdpowiedzUsuńTrzy skrzynie z dokumentami załogi obozowej Auschwitz po dziesiątkach lat w ziemi, ujrzały niedawno światło dzienne. Znaleziska w okolicach Przełęczy Kowarskiej na Dolnym Śląsku dokonali poszukiwacze z Niemiec, korzystając w znacznym stopniu z pomocy Polaka - znanego w tej okolicy eksploratora - Mieczysława Bojki. Mężczyzna przyznaje, że dwaj znani mu niemieccy poszukiwacze z okolic Schwarzwaldu poprosili go o pomoc w odnalezieniu skrzyń. Jak twierdzi, posiadali bardzo precyzyjne dane na temat korytarza zasypanego w 1945 roku, w którym miały się one znajdować. Potrzebowali koparki. Za pomoc Bojko otrzymał 5 tysięcy euro i kilka map z zaznaczonymi nieznanymi szerzej tunelami w okolicach Miedzianki.
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/pomogl-niemcom-wywiezc-z-polski-dokumenty-ss-za-euro-i-mapy,197564.html
Ja nie :-).
UsuńWyrwe sie przed szereg i skomentuje, krótko: Idiota.
UsuńSmacznego jajka. To był "bojko-pisarz", potem miał jakieś nieprzyjemności z tego powodu, ale swoją książkę "wytrawnego poszukiwacza skrzynek" zareklamował odpowiednio.
UsuńKarol dobrze napisał, a "news" ma ponad 5 lat.
UsuńNie śpieszył bym z opiniami, TV i inne przekaziory piszą różne romburaki.
OdpowiedzUsuńA naczelnik Mieczysław pisze i mówi różne rzeczy.
O tzw."Szczelinie Jeleniogórskiej" tez pisał i mówił wiele,powołuje się na niego w swojej książce K.Krzyżanowski.
OdpowiedzUsuńMała wiarygodność,delikatnie i tak powiedziane.
Bo to są książki gdzie jeden pismak powołuje się na innego pismaka i tak powstają legendy. Potem ten co się powołuje na tego co widział, obala mit szczeliny i pisze, że ten co widział nie mógł widzieć, ale sam już za rok z grupą GMO;) jedzie jej szukać. To jest niekończąca się opowieść i na pewno będzie ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńTak jak mówicie, ciąg dalszy tej opowieści zapewne już jest w drodze :).
UsuńDlaczego większość, o ile nie wszyscy tzw. znani "Odkrywcy" ciągle gonią króliczka...
OdpowiedzUsuńRozumiem , że znalezienie "króliczka" przynosi chwilowy splendor, a gonienie go przez lata zapewnia wikt i opierunek, a wiele osób zrobiło sobie z tej gonitwy sposób na wygodne życie, ale do cholery ile można...
To są jakby trzyczęściowe aspekty, ci z wiktem i opierunkiem, co się ślizgają po wierchu.
UsuńCi z wiktem i opierunkiem co naprowadzają na fałszywe nory.
Ci co dają się wodzić za nos chcąc znaleźć króliczka.
I na koniec Lisy co czają się obok nory.
Prawda jest też taka, że łatwiej nadstawiać uszy i potem pisać na tej kanwie kocopoły by z tego żyć, niż coś wykopać. No i bezpieczniej, bo za pisanie bzdur nie ma konsekwencji prawnych, a im większa bzdura tym trudniej ją zweryfikować. Najlepiej jak taka bzdura ulokowana jest 30 metrów pod ziemią w górach. Wtedy można sobie robić o niej prelekcje, jeździć po niej georadarem i pisać książki do woli, zapraszać autorytety i występować w telewizji. Latami. do wyeksploatowania tematu, dopóki nie podrośnie nowe chłonne pokolenie chcące tych dyrdymałów słuchać. Wtedy odgrzewa się kotleta. Ci co cokolwiek znaleźli mają jedną zasadę - nigdy o tym nie mówili.
OdpowiedzUsuń" Ci co cokolwiek znaleźli mają jedną zasadę - nigdy o tym nie mówili."
UsuńNo nie tak do końca, nieraz coś tam się wymsło w zaufanym gronie przy butelce :).