W niedużej odległości od sztolni Helmuth znajdują się pozostałości po mocowaniach maszyny wyciągowej szybu.
Mocowania.
Są też pozostałości po małej trafostacji.
Chodząc po Sowinie można zauważyć przy drodze trzy ciekawe wybrania wskazujące na trzy sztolnie. Na samej górze znajduje się system studzienek. Tych studzienek nie ruszaliśmy ponieważ po oczyszczaniu innych studzienek nie mogłem się pozbyć smrodu po padlinie przez tydzień :-), zostawiamy to bardziej zdesperowanym poszukiwaczom :).
Studzienki
W połowie zbocza i na szczycie jest cała masa zapadlisk chodników.
W jednym miejscu wygląda to tak jakby się zapadła częściowo cała hala w obszarze prostokąta.
Podjęta była również próba dostania się od góry do szybu wentylacyjnego lecz niestety wybiła woda.
Nie wiem jak innym lecz nam nad tym szybem ciągle wieszały się telefony, wręcz się wyłączały, taka ciekawostka.
Jest w tej sprawie jeden ciekawy motyw, Niemcy zalali Ludwikowicką kopalnię, chodziła jedynie elektrownia, próbowano potem przebić się od "Piasta" z Nowej Rudy co się nie udało, więc jest pytanie w związku z powojennymi wspomnieniami takimi jak te poniżej :
"Za
to państwo polskie nie czekało. Wtedy absolwentów medycyny
brano do wojska, nie na rok, nie na dwa – do odwołania! Ponieważ
był kawalerem, rzucili go na przedmieścia Nowej Rudy –
Ludwikowice Kłodzkie. Była tam wojskowa jednostka karna. Jeden
dzień pracy w kopalni liczono, jako dwa dni wojska. I tak mój
mąż został lekarzem wojskowym. Coś okropnego! Załamał się, do
tego stopnia, że miał myśli samobójcze. Po co on kończył
medycynę?!"
Co Kompanie karne WP robiły w Ludwikowicach Kłodzkich na zamkniętej zalanej kopalni ?? . Chyba że stacjonowali w Ludwikowicach Kłodzkich a robili na kopalni w Nowej Rudzie.
Co do Sowiny to się nie wypowiadam ze zrozumiałych względów, natomiast podniosłeś kwestię oddziałów karnych WP stacjonujących w Ludwikowicach. Swego czasu udało mi się z IPN-u kupić pozycję, nie pamiętam teraz tytułu a książka gdzieś leży w masie pozostałych, w której w miarę dokładnie opisano działalność tych kompanii. Nie jest to miła lektura, syndrom "śledzia solonego" wyrył się tym ludziom w psychice. Państwo Polskie po wojnie zmieniło się, a zmiana polegała tylko na nazwie z narodowego socjalizmu wykreślono narodowy i pozostał socjalizm ale czy on był inny od poprzedniego. Zadaniem kompani stacjonującej w Ludwikowicach było odzyskanie poniemieckiego dobra, tak więc ryli wszystkie zakamarki i szukali co tylko może się przydać, rozbierali budynki a cegły szły na odbudowę Warszawy. Czy znaleźli coś ciekawego trudno powiedzieć. Po pozostałych maskowaniach niektórych obiektów widać, że w ogóle tam nie dotarli. Warto też wspomnieć, że ich wachmanami byli żołnierze LWP - ironia losu. I jeszcze na koniec dla szacunku i czci tych ludzi nie mówmy o kompani karnej nazwijmy sprawę po imieniu były to OBOZY PRACY w pełnym nazistowskim tego słowa znaczeniu, ten w Ludwikowicach funkcjonował do 1956r.
OdpowiedzUsuńA jeszcze odnośnie rekrutacji do tych obozów, to kierowani byli tam młodzi o podejrzanej politycznie przeszłości lub poglądach nie zgodnych z ówcześnie panującymi.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDziękuję za pełne wyjaśnienie kwestii tych "polskich" obozów pracy w Ludwikowicach.
Usuń