Strony
▼
środa, 15 października 2014
Różne ciekawe pytania :).
Dostałem trochę mailowych pytań o to, co tak naprawdę jest przydatne w tych naszych wyjazdach.
Ubrania robocze :).
Kiedyś już o tym trochę tu pisałem, ale jak pytacie to od siebie odpowiem :
1. Dobry humor.
2. Dobre wesołe towarzystwo.
3. Parę pomocnych dupereli.
O ile pierwsze dwa punkty są raczej czytelne, trzeci trzeba by trochę rozwinąć :).
Nie wiem jak inni ale jak gdzieś się wybieram to zabieram zwykle ze sobą nóż, bo jak mówią fani noży ....."nóż to narzędzie i noszę je ze sobą wszędzie" :).
Mam taki podręczny zestaw i w zależności co przewiduję, oraz jaki nóż mi będzie potrzebny to taki wybieram :
Nie polecam pierwszego z lewej, jest to Chiński nóż sprężynowy, ostrze z puszki po konserwach a mechanizm nie przetrzymał klikania w domu, ostrze wypadło samo na podłogę :-).
Od lewej JKR, Opinel, zestaw obiadowy :-), Hugo Koller, Gerlachy
RGMc szt2. I jako ostatni Gerlach pozostały po pobycie w armii.
Jak widać jedynym cięższym nożem jest nóż nurka, przy wszelkich bardziej skomplikowanych fikołkach ma tą zaletę, że w jakiej pozycji go nie przytroczymy to nam nie wypadnie nigdy z kabury ponieważ ma zatrzask zwalniany tym czarnym przyciskiem, ma piłę i zaczep do cięcia linek. Ot takie jego zalety.
Rzadko go używam bo to na jakieś grubsze fikołki.
A tak to zawsze jakiś scyzor w kieszeni co by dzieci nie straszyć :).
Wszystkie Gerlachy RGMc, Opinel lub Hugo Koller są ostre jak brzytwy bo to węglówki. Świetnie tną pomidorki i nie tylko :-), są małe lekkie i nie trza dźwigać kilogramów. A jak wszyscy wiedzą nóż u nas służy do cięcia pierdołek, strugania patyków i smarowania więc nie trza się przed niedźwiedziem oganiać :).
Ale nawet gdyby ( wilk jaki lub hybryda Sowiogórska:))
to taka brzytewka jednym cięciem poziomym pozbawi go jakiejś części użytkowej :-).
https://www.youtube.com/watch?v=CSZgr5dz1hE
A jak ktoś maszynki do golenia zapomni to też jest przydatny :-)
https://www.youtube.com/watch?v=cwOIC40gutI
Cóż, jesień nastała i zima się zbliża więc obojętnie gdzie się łazi to nogi muszą być suche, a więc potrzebne są dobre buty.
Trzeba mieć dobre ciepłe buty, a w zimie w górach sprawdza się w bucie oryginalna wysoka skarpeta z owczej wełny. Mnie się sprawdziły oryginalne buty wojskowe HAIX używane przez BW. Tylko trzeba tutaj uważać przy kupnie na jakieś podróbki. Buty dopasowują się do nogi można w nich biegać latem noga się nie poci, i zimą jest w nich ciepło. Dodatkowo łażenie po strumieniu nie robi na nich wrażenia.
Na "cztery litery" w zimie wciągam Norweskie ( chyba) spodnie wojskowe. Bardzo dobra sprawa bo nie trzeba zakładać żadnych "podstaników" jak mówią Rosjanie. Są nieprzemakalne i mają futrzaka pod spodem, poza tym można je wciągnąć biegusiem na jakieś portki bo jak widać na załączonym obrazku mają ciekawy patent :) :
A po całkowitym rozpięciu robi się kołderka :).
Jak widać nie trzeba wiele aby czuć się wygodnie czy to latem, czy zimą. Moim zdaniem na łazikowanie i fikołki najlepsze są tanie wojskowe wypracowane patenty. Na lato jakieś kapelino na głowę aby nie dostać udaru i kleszczor nie spadł na głowę, a na zimę dobra jakaś mycka, i szafa gra.
Do kopania z wykrywką dobra jest łopatka Romanika, nie najmniejsza i nie pełen szpadel, jak dla mnie.
Saperką na polu kopiąc trzeba się schylić, długi szpadel jest dość ciężki i nieporęczny . A taki średni 80 cm Romanik to w polu się nie trzeba schylać do kopania.
Generalnie im mniej kilogramów tym lepiej. Trzeba wiedzieć, że wszystko się zbiera i sumuje, każda pierdółka co waży 100 gram jak występuje w pięciu elementach to już 0,5kg. A jak to mówią "grosz do grosza i wychodzi kokosza".
Bardziej doświadczeni wiedzą, że po 100gramach ma się humor ale potem im więcej tych 100 gramówek to może byka powalić na kolana :-).
Potem okazuje się że parę dupereli nabrane a targamy 5 kg niepotrzebnego szpeju na plecach :).
Oczywiście jak idziemy sobie w nieznany teren w górach to warto mieć np. jakiś tel. z GPS i wgrane mapy terenu.
Ja używam TrekBuddy w telefonie, darmoszka i dobrze działa.
Mapy i kompas są dobre jak ktoś ma o nich pojęcie.
Spotkałem kiedyś takich dwóch co " ukradli księżyc" i robili sobie skrót z mapą przez W.Sowę prosto do Walimia, a wylądowali na Sowiej Dolinie umordowani jak norki, picie latem im wyszło a i temperaturka dobiła. W rozmowie wyszło, że szli z mapą na kwaterę skrótem :), na mapie to tak mało im wychodziło, a Rzeczka to przeca prawie Walim, z naciskiem na "prawie" :).
P.S.
http://dolnoslaskipodroznik.pl/kamienie-z-runami/
http://echaswantewita.blogspot.com/
http://medartzasada.blogspot.com/
Krzaczyna :
http://historycznesudety.pl/
Konrad gratulacje, świetne teksty i dobra robota.
A na koniec tak do sprawdzenia sobie :
http://werwolfcompl.blogspot.com/p/iii-definicje.html
Romanika używają pracownicy budowlani i leśni. To najlepszy szpadel i najsolidniejszy, wszelkie Fiskarsy i Covale nie mogą się z nim równać.
OdpowiedzUsuńWojtek zapomniałeś o jednej podstawowej rzeczy, a mianowicie kawałku jakiegoś plastra i bandaża. Niby pierdółka ale lepiej na zimne dmuchać... Jeśli chodzi o GPSy to odradzam telefon. Oczywiście sporadycznie się sprawdzi ale jeśli ktoś więcej łazi to polecam urządzenia np firmy Hollux. Po pierwsze to rzadko który tel korzysta faktycznie z satelity, najczęściej jest to łączność komórkowa no i często wiecznie śledzący nas Android. Poza tym tel rozładowuje się zawsze wtedy kiedy nie powinien ;) Urządzenia takie jak wymieniłem są debilo- i warunko-odporne, bateria trzyma miesiąc i co najważniejsze zasięg jest wszędzie... Ze sprzętu podstawowego zawsze jest jeszcze kask budowlany przytwierdzony do plecaka i jakieś małe źródło światła bo nigdy nie wiadomo czy nie zrobi się jakiegoś fikołka pod ziemię ;)
OdpowiedzUsuńJasne Konrad, każda wskazówka jest dobra. A o BHP trza dbać.
UsuńMając na myśli tel. to taki jakiego używam, z moherowymi klawiszkami :), on nie ma Androphoida czy innych wynalazków za to jest idioto odporny, wodo odporny i bateria trzyma w nim tydzień :). Co do plastra masz rację, nieraz się zdarzy że ktoś pójdzie pokroić arbuza i wróci bez palca , he he :-). Może też nas coś ukąsić w szyję, pełno tego podobno lata po Sowich :).
Oczywiście ja tych środków BHP nie wymieniłem bo "stara data" tak ma , że zamiast plastra używa skarpety umaczanej w łajnie wiewiórki :). Ale tu masz rację Konrad, od czego ja nie umrę to na to zejdzie Współczesny Człowiek. Więc drodzy czytelnicy posłuchajcie dobrej rady Konrada.
Jesli mowa o GPS, to mam takiego ancymona:
Usuńhttp://bezpiecznie.com/gps/garmin/eTrex_summitHC_1.jpg
Uzywam go do zabawy off-roadowej. Zajebista sprawa. Wystarcza dwie baterie paluszki na dwa dni, mozna sobie zabrac tez baterie paluszki jako rezerwe.
Ja wolę mapę i kompas w zegarku. Te GPSy z telefonów to na drogach się sprawdzają, ale nie w lesie, ale kilka razy w górach telefoniczny GPS też mocno pomógł. Bez znajomości obsługi kompasu i bladego pojęcia o czytaniu mapy w zasadzie nie ma co nie tylko wychodzić w góry, ale i wchodzić na bloga eksploracyjnego.
OdpowiedzUsuńKarol, Ty to już zaczynasz się powoli kwalifikować pod tych co pożywiają się trawą i "borsuczymi bobkami" w lesie :-), po za tym Ty nie zaginiesz bo ten Twój kultowy kolorowy sweter widać z 10 km, tak że zawsze jesteś pod ręką :-).
OdpowiedzUsuńJak jeszcze gdzieś uda Ci się dostać czarnego "kondonka" na głowę, motocyklową kurtkę i walonki to dołączysz na bank do grona starych szajbusów i dziwaków :-).
Wojtek, a pamietasz takiego kolege, karakana z brzuchem i wasem, co pelno mial trunkow w szafie i potrafil zagubic sie. To znaczy chodzil swoimi sciezkami z pikawka, a jak byla zbiorka, to ginal w oczach.
UsuńTen co kupilem od niego pikawke.
Takze w lesie wszystko mozliwe, a ten wskazany przeze mnie garmin ma kompas, ma trasowanie sciezki, ma azymuty... ma wszystko.
Zapomniales dodac, ze warto zaopatrzyc sie w weode na wycieczke i moze kielbase na dzide oraz zapalniczke.
On tak zawsze, gada ....ustawmy się w szereg i znika :-). Zanim złożymy sprzęt on już przeleci pół pola :-).
UsuńJeśli jedziecie z GPSem i prowadzi Was, przez dziwne drogi leśne, nie zważajcie na nic (w granicy rozsądku) i jedźcie! Ufajcie mu, a dowiezie Was w ciekawe miejsca. Chyba że to ja w myśl powiedzenia, że głupi ma zawsze szczęście, je mam
OdpowiedzUsuńhttp://dolnoslaskipodroznik.pl/kamienie-z-runami/
Ja tam lubię GPS w lesie :D
Te GPSy tak naprawdę dobre są na dwa dni, ale jacy podróżnicy takie gadżety. Kiedyś wędrowaliśmy po 5-7 dni bez wychodzenia do cywilizacji (Biesy, Beskidy, Ukraina) i wszystkie elektroniczne cuda można było sobie ..... Teraz turysta wypuszcza się z pensjonatu na 3 godziny i bez GPSa błądzi jak dziecko, a bez telefonu po godzinie czuje się niepewnie. Ognisko z kiełbasą i siedzenia ta trawie zaś to teraz pełen survival. Jakie czasy tacy podróżnicy.
OdpowiedzUsuńKrotko i na temat: jutro piatek - jedziemy gdzies w sobote?
OdpowiedzUsuńOd tego masz tel. :-).
UsuńJa jadę na Opolszczyznę :D Będzie ciekawie :D
UsuńKto ma tel. ten placi rachunki. :)
UsuńZaglądnij do Prudnika i zdobądź zdjęcie A.Dalmusa :)
UsuńAdler, stać Cię :).
UsuńKręci mnie inny kierunek :D
UsuńNo to szerokiej drogi życzę i słonecznej pogody :).
UsuńZa szybko, nigdzie nie jadę :(
UsuńKarol ależ my nie mówimy o surwiwalu, bo gdzie tu uprawiać jakiś surwiwal jak do każdej z wiosek jest po dwa trzy km :-). Latem to można ze dwie godziny gdzieś się zawieruszyć ale potem to zawsze na asfalt się wyjdzie. Zima to gorsza sprawa no bo wiadomo, zapada , zamiecie i może pozamiatać :-).
OdpowiedzUsuńAle zawsze jest wyjście, można się zgłosić na kurs przetrwania do osobnika JA, kurdupla zwanego 'Gwiazdą Nowej Rudy". Ten to kurdupel lata z gałęziami u nóżek przy tych asfaltach jedząc korzonki i uprawiając tak zwany surwiwal ekstremalny :-).
P.S.
Potem rejestruje się na wszystkich forach i wstawia tam linki do swoich "dokonań". A że mało to kogo to interesuje, to sam sobie kręci licznik blogowy po 76 tyś. na jednego strzała :-) i sam pisze komentarze he he :).
Wczoraj jakos przetrwalem audycje Dariusza I Aprila na YT. I on opowiadal o takim "Jareckim" co go mutowano pare razy w Polsce, on to jadal korzonki, spal w bunkrach, niby go zabili, a nadal go widywal.
UsuńKurcze! Cos jest na rzeczy z takimi ludzmi?
Czyli " Czeski Film....zabili go i uciekł ". :-).
UsuńDawnymi czasy, kiedy lat mniej w krzyżu a ułańskiej fantazji starczało za dwóch, łaziłem po górach nawet bez mapy. Bywało że korzystało się z ustawionych gdzieniegdzie, ale najczęściej jednak ze swojego nosa, lub pomocy miejscowych. I szło. To były najwspanialsze lata biegania po wertepach :) Niektórych tamtejszych przygód nie powstydziłby się zapewne sam B.Grylls. Dziś sam jestem dziadkiem, toteż cyfra hamuje przed nieodpowiedzialnymi decyzjami i naprędce skierowanymi tu i ówdzie krokami ;) Cóż...c'est la vie!
UsuńP.S. Ale do tego elektronicznego paskudztwa, jakoś nie mam zaufania. Trochę tam w armii nauczyli mnie spoglądać na mapę i "odpalać" kompas, zatem w plenerze nie narzekam :) Zresztą tak jak zauważyłeś: gdzież tu się zgubić w tym ciasnym- przaśnym kraju nad Wisłą? ;)
No właśnie, gdzie się człek nie ruszy to albo leśniczy, albo myśliwy, albo straż leśna lub grzybiarz. To łucznik pod krzakiem, pikawkowiec, harcerz, surwiwalowiec, wycieczka Koreańczyków. To znów matka z wózkiem, to znów jakiś leśny ssak, to obstawa ssaka gadająca po rusku. A to jakiś kurdupel z gałęziami na nóżkach (co go mamusia z domu pognała) wpiernicza śnieg i korzonki przy asfaltówce. Kuźwa całkiem jak na deptaku w Ciechocinku :-) he he
UsuńReklamowałeś Wojtek Haixy, to Ci spota nakręciłem https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=t-Xj4y9olnQ
OdpowiedzUsuńDobre :-), i Rysio grający na drzwiach :). Trzeba zrobić jakiś film z wykopek może będzie śmiesznie ? :).
OdpowiedzUsuń