czwartek, 6 sierpnia 2015

Solfernus V 2,6 ( Afryka dzika )

Wczoraj dostałem nagłego napadu "kopaczomani ":-). 

Wstałem raniutko, słońca brak, wieje lekki wiaterek, więc krótki rzut oka na mapy pakowanie manatek i wyjazd. 
Wypad samodzielny, ponieważ ludzie pracy odpoczywają gdzieś tam w Pieninach, inni pakują już walizki do jakiejś Gruzji, jeszcze inni w środku tygodnia w pracy, więc czas na samotny rekonesans miejscówek wskazany.
Klima wyłączona, uchylone okno daje radę :-). Zajechałem na wytypowane poletko w środku wsi przy szlaku solnym. 
Diabła ustawiłem na maxa i czeszę pole, wiaterek miło dmucha chmurki jakieś takie ciemnawe, zaszła we mnie jak się potem okazało nieuzasadniona obawa, że zbiera się na burzę i długo nie zabawię. 
Moje przypuszczenia co do pola okazały się wyjątkowo błędne, brak sygnałów, nawet król polmos IV pojawiał się sporadycznie, wyszedł jakiś jeden  guzik, a rżysko nie ciekawe do chodzenia więc po jakiejś godzinie dałem sobie spokój.

 Pakowanie manatek i jadę dalej. 
Następne skrzyżowanie dróg, znów rżysko, na zaoranym polu już widzę jakieś ziemniaki, nie wiem czy posadzone czy zebrane więc się nie pcham co by z widłami nie wrócić 
( niemożliwym jest jechać autem mając widły w plecach :-) ).

Pole czyste nic przez pół godziny, same kolorowe jarmarki i koguciki na druciku.
Jadę dalej na bardziej obiecujące miejsce gdzie ostatnio trochę rzeczy wyszło :).

Wszedłem na obiecujące pole i od razu piękny sygnał monetowy, kopnąłem i wyszła duża gruba monetka, ciśnienie skoczyło z lekka. Przetarłem i,... no tak,  jak nie Fryderyk to Marceli :)

Jako że robiłem pas przy samej drodze to jak nie trąbiły tiry z pozdrowieniami, to okoliczni mieszkańcy machali przez otwarte okna zwalniających aut i wciąż trzeba było odpowiadać  na pytania ....no i co,  znalazł pan coś ???

Tak kurna, naznajdywałem w tym przydrożnym pasie pola po jednej i drugiej stronie drogi wypadające z kieszeni rowerzystom moniaki :-). 
W którymś momencie dołączyły do poszukiwań dzieci które przejeżdżały na rowerach. 
Mogłem wtedy usiąść w cieniu drzewa zapalić ulubioną fajkę i obserwować gorączkę złota, oraz unoszący się pył podczas kopania i zabawy uradowanych  dzieciaków :). 

Popykawszy zabrałem się znów za czesanie pola.
Wylazłem teraz z przydrożnego pasa gdzie drzewa dawały cień na środek pola, i tu mnie zaczęło z lekka porażać.

Nawet nie zauważyłem jak się zaczął armagedon, najpierw raz słońce raz chmurki, a potem nagle "Afryka dzika", pot zaczął zalewać oczy. 
Solfernus też się zbuntował i znów z wyśrubowanych nastaw musiałem zejść na średnie, co sbsolutnie nie przeszkadzało mu znaleźć tej maciupeńkiej szajbki na jakiś 10 cm, co się tej drobinki naszukałem po wykopaniu w tej słomie, to wiem tylko ja :-).

Nie powiem że te przesterowanie diabła mnie z lekka nie zdenerwowało, bo pole było wcześniej czesane AT pro i dwoma Whitesami  przez "amatorów" z 30 letnim doświadczeniem, więc chciałem powoli głęboko i dokładnie przeszukać te pola. 
Lecz kiedy dotknąłem ręką obudowy elektroniki, to zrozumiałem że nie mam co się zżymać na te średnie nastawy diabła, bo pod obudową mogło być i z 50 stopni C, z zewnątrz po prostu parzyła :(.

Diabeł na średnich nastawach gdzieś na głębokości pół sztycha pokazał mi jeszcze tą francuską drobinkę.

Ale że wtedy chodziliśmy całą ferajną po zaoranym, a teraz chodziłem po rżysku, więc i cewkę musiałem trzymać około 10 cm wyżej. 
Stwierdziłem więc że czas się zbierać, bo raz że zaraz dostanę jakiegoś udaru, a dwa że w tych warunkach nie przeskoczę zasięgów Whitesów z cewkami ponad 30cm, które wtedy mogli prowadzić przy samej ziemi. 
A pole to robił również AT pro


 i ACE 250,  (o Ace 250 się nie martwiłem bo zbierał wszystko z wierzchu choć przy tej różnicy w wysokości prowadzenia cewki i średnich nastawach diabła to kto wie co on tam widział :-) , lecz AT pro to poważny konkurent :)  ).
Poczłapałem więc oblany potem do samochodu, z kołaczącą się w podświadomości myślą  " włączyć klimę, włączyć klimę ", "zimny prysznic" :-).

Odjazd z poszukiwań, termometr zewnętrzny w aucie pokazywał przy asfalcie + 47 C :). Diabeł  V 2,6 dał radę w warunkach Afrykańskich, można go śmiało eksportować na Czarny Ląd, lecz wpierw trzeba by go przemalować na biało :-)

Tu kolega robi Garrettem podobne rżyska, ale twierdzi że jest tylko +25 C. bo zaczął wczesnym rankiem :-).
https://www.youtube.com/watch?v=uBI5OWUoWMQ 

A tu kolega ma dużo samozaparcia :) :
 https://www.youtube.com/watch?v=kc6fvzoOAwM


P.S.
Są też u nas rzeczy których nawet najlepszym wykrywaczem się nie wykryje :
https://www.youtube.com/watch?v=iRtwYgiTlWo



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz