wtorek, 5 marca 2013

Skarbowe tematy Cd 2.

Wolne dni minęły, w  górach śnieg, a my powróciliśmy z powrotem w cieplejsze nizinne klimaty :). Klinowe spotkania za nami i nocne rozmowy skarbowe też :).
 Temat skarbów wciąż aktualny i rozpalający wyobraźnię każdego poszukiwacza :), to nic że na co dzień jakieś kapsle i blaszki, ponieważ gdzieś tuż obok już za górką, w starej sztolni pełne skrzynie, co je  Ople Blitz i wąskotorówki naprzywoziły :). 

Jak te opowieści mają się do rzeczywistości ?. 
Trochę w nich prawdy gdzieś tam tkwi, ale zawsze jak pokazuje praktyka odnalezione skarby to albo przypadek albo zamierzchłe skarbowe dzieje. 
Wygląda na to, że te skarby z II WŚ  jakoś tak cichaczem sobie szły tam gdzie były lepkie łapki.  
Potem po fakcie , Oni ostro gryźli się o to czego "nigdy nie było" o czym dowiadujemy się teraz z dokumentów . Jedna z takich spraw o przywłaszczenie sobie znalezionego złota wyszła w Kłodzku, złoto miało być wydobyte z Ząbkowic. Chlapnął sobie o znalezisku  przy wódzi jeden z pułkowników, lecz zapomniał biedak że pomimo białoruskiego obywatelstwa "polskie" Generały, np. Komar  który właściwie to nazywał się Mendel Kossoj ( ciekawa postać ). No i dla znalazcy to się źle skończyło.

Wtedy tak bywało, że każdy coś tam uszczknął , wiadomo że ci tam na dole to pioneczki, ale ci wyżej to już sporo uszczknęli.





 To były sprawy z czasów powojennych, ale one nie zakończyły się tak pięć czy dziesięć lat po wojnie. Jak wynika z dokumentów  te sprawy są do dzisiaj aktualne,  mają ciągle ciąg dalszy i dalszy.
popatrzmy jak to wyglądało, na co liczono :
 37 lat po wojnie w roku 1982 wpływały pewne informacje że jest prowadzony pewien proceder :

Informacje wpływały od szaraczków na dole , lecz co miało wypłynąć to i tak wypływało.  Każdy rozsądny człowiek wie że zbiory nie leżały na ulicy, i aby je wywieźć trzeba było mieć gleit uzyskany od jakiejś fiszy co siedziała wyżej.
Rok później  informacje znów wpływały, a cenne rzeczy wypływały:


Co ciekawsze mamy wtedy cały czas stan wojenny, wojsko na ulicach, wojsko w urzędach, godziny milicyjne, wzmożone kontrole graniczne, generałowie rządzą,  a tu znikają i  wywożone dzieła sztuki ......interesujące co ?.

W obecnych czasach (o czym już pisałem przy okazji  tych dwóch nieszczęśników , co ich te brygady tygrysa z tym dziurawym hełmem i łuską zamknęły) dzieją  się ciekawe sprawy, tuż pod okiem tych urzędników którzy wciąż mocno larum podnoszą.  Zbulwersowały one W. Stojaka, aż  podjął interwencję :

Tak sobie myślę i wymyśliłem że M.F. to chyba ta sama osoba co teraz organizuje jakieś "pospolite ruszenia poza podziałami" we Wrocławiu. 
Sięgając pamięcią lata wstecz  przypominam sobie pewne znamienne zdanie tego Pana, " poszukiwacze są od poszukiwania, a MY jesteśmy od znajdywania ". 

Bardzo mnie zaciekawiło o kim mówił wtedy MY ,  niezależny dziś twórca pospolitych ruszeń .

Tak sobie również przypomniałem, że ta Pierusza  już wypływała  w kontekście ukrycia skarbów króla Priama  ( skarby Troi ), tych samych które Rosjanie wywieźli po wojnie z Berlina do muzeum Puszkina, i do których wywiezienia oficjalnie przyznali się dopiero w 1993r.  czyli 48 lat po zakończeniu wojny.

Ale jest też maleńki haczyk, ponieważ jest podejrzenie że część tych skarbów została znaleziona przez Rosjan właśnie w piwnicach  w Pieruszy. Taka informacja wypłynęła z zachodu w roku 1978.
Z lokalnych zaś źródeł wiadomo, że takie skrzynie Rosjanie wydali "polako-rosjanom" i pojechały do Wołowa a potem wyparowały.

W roku 1986 pojawiło się w Pieruszy wojsko pod egidą Kaletyna i zaczęło znów czesać piwnice i teren. Co tam wyczesano ?
To są tajemnice,  my jako obywatele tego kraju nie możemy o nich wiedzieć, mogą tylko o tym wiedzieć tacy jak Kaletyn lub inne cwaniaki. My to możemy jedynie wiedzieć o tym, że złapano Jasia Terrorystę ze starym garnkiem, reszta ze świeczników jest nietykalna.
Pojawiają się tez inne walory , które nie wiadomo skąd  wypływają :
Znana jest również sprawa spod Warszawy gdzie jeden z poszukiwaczy chciał otrzymać procentowe znaleźne od ukrytego w forcie złota w ilości około 150 kg , lecz " władzia " była tak oporna, iż poszukiwacz widząc że ten skarb może w każdej chwili zniknąć w celu upewnienia się czy jeszcze nie zniknął wskazał pośrednio " władzi " miejsce.

Poszukiwacz się ugiął, lecz "władzia" nieugięta , choćby miało być zniszczone , przetopione, lub wywiezione ....nie i już. "Władzia" nie da złotówy temu co znalazł bo wszystko należy do "władzi".

NKWD zawsze szukało takich rzeczy i nie odpuszczało, wiadomo że jeśli było coś udokumentowane to nie bajki, czy była to kasa pułkowa, czy dzieła sztuki, czy jakiś skarb Chana, zawsze szukano do oporu. Jeśli ktoś miał informacje o skarbie i NKWD wiedziało że je posiadał, to robiono nawet po jego śmierci  ekshumację upewniając się czy  na pewno dana osoba tam leży, nigdy nie odpuszczano.

Bareja zawsze trzymał rękę na pulsie :-).
http://www.youtube.com/watch?v=Qz91Cy9GTL4  




 
 


 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz